22 lis 2012

Miotacze piorunów dla straży miejskiej i innych służb

Spodziewaliśmy się, że sprawa Brunona K. (nazwisko ściśle tajne, podobnie jak nazwy pozostałych 11 miesięcy) zostanie wykorzystana przez władze jako pretekst do ograniczania swobód obywatelskich i dozbrajania służb. Ale że będzie aż tak źle, nie śniło nam się w najgorszych koszmarach. Otóż rząd chce wyposażyć wszelkie możliwe służby, włącznie ze strażą rybacką i miejską, a nawet panami od parkomatów, w miotacze piorunów. Urządzenia dla niepoznaki nazywa się paralizatorami, ale co to za paralizator, który emituje prąd o natężeniu 10 megaamperów? To raczej przenośna spopielarnia obywateli.

Ponieważ staramy się patrzeć na każdą sprawę możliwie obiektywnie, widzimy też korzyści takiego rozwiązania. Kiedy służby porządkowe przystąpiłyby do masowego spopielania przestępców, skończyłyby się problemy z przeludnieniem więzień (choć z drugiej strony spopielanie sprawców wykroczeń zmniejszyłoby wpływy z mandatów do budżetu). Spopielanie nieprawidłowo zaparkowanych samochodów nareszcie odkorkowałoby centra miast. Przy działaniach na większą skalę mogłoby dojść do spadku bezrobocia, a nawet zapadalności na niektóre choroby, bo, jak powszechnie wiadomo, spopielony obywatel problemów ze zdrowiem ani pracą nie miewa.

Piorunującą wiadomość przesłał nam Ziomuś. Dziękujemy!
 

Brak komentarzy: