4 lip 2008

Ropopochodna Nestea

Takiego źródła lapsusów chyba nikt z szanownych czytelników się nie spodziewał. Otóż trafił nam się smakowity kąsek prosto z norweskiego wydania miesięcznika "Elle". Naszą uwagę przyciągnęła sympatyczna reklama orzeźwiającej herbatki Nestea z misiami. Jednak ciekawsza od misiów okazała się informacja podana drobnym drukiem po prawej stronie...

...a konkretnie nazwa producenta herbaty. Okazuje się, że na norweski rynek Nestea produkuje fiński koncern naftowy Neste. Pyszności!

Jeżeli ktoś z czytelników sądzi, że znalezienie lapsusu w norweskiej gazecie nie dostarcza satysfakcji, bardzo się myli. Polecamy tę przyjemność wszystkim!

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Czy masz oryginał i mógłbyś powiedzieć, jakie smaki Nestea są w Norwegii? Nawet w powiększeniu nie widać... Wprawdzie dawno mnie tam nie było (pomijając już, że Nestea cytrynowa niezbyt mi przypadła do gustu, zostawia niedobry posmak... ale wypróbować nieznany napój warto), ale bardzo lubię Norwegię i norweski, poza tym jako skoczniołazicy (wspinam się na skocznie narciarskie i je fotografuję, wynik: 187"zaliczonych" skoczni) cieknie mi ślinka na norweskie skocznie... ;)

Red Aktor pisze...

bezołowiowa, olej napędowy i jakaś wysokooktanowa... a na serio to na obrazku są smaki: peach, white peach i lemon.
powodzenia na skoczniach! masz wąsik jak Adam M.? :-)

Anonimowy pisze...

Nie, nie mam wąsów i co więcej nie jestem małyszomanką. Jestem bojowniczką o skoki kobiet.
Zaś moje skoczniołazostwo to sprawa częściowo niezależna od samych skoków. Ja po prostu wpadłam w nałóg, jestem zakochana w skoczniach.
Z norweskich skoczni mam zaliczone 4 w Trondheim, 2 w Lillehammer, 2 w Oslo (oprócz Holmenkollen jedna mała) i 4 w Vikersund. Byłam wtedy młodą i niedoświadczoną skoczniołazicą i potrafiłam z powodu zmęczenia sobie darować skocznię... Teraz nie potrafię, nałóg jest silniejszy niż zmęczenie. :P
Co gorsza dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego, ile tam jest skoczni, o których nawet nie miałam pojęcia... 2 ośrodki z małymi skoczniami koło Trondheim, ok. 20 skoczni w samym Oslo i drugie tyle w promieniu 30 km... Norwegia to takie skoczniowisko, że się w głowie nie mieści, a Oslo i okolice to region o największym zagęszczeniu skoczni na kilometr kwadratowy na świecie. ;)

Lapsus Lazuli pisze...

miło wiedzieć, że czytają nas ludzie nie mniej pokręceni od nas...