Wczoraj, mimo trwającej w najlepsze jesieni, Warszawę zaatakowała zima. Spadło mnóstwo śniegu, co spowodowało - jak zwykle - wielkie problemy komunikacyjne. Do odśnieżania musieli się rzucić nawet redaktorzy z internetowej "Gazety Stołecznej", a teksty za nich pisali przypadkowi przechodnie. Tylko tak umiemy sobie wytłumaczyć poniższy armagedon, chaos, tragedię i dramat. W tekście zaznaczyliśmy tylko najciekawsze kawałki. Liczenie pogubionych przecinków i dziwacznych zdań postanowiliśmy sobie darować.
Najpierw zawiodła rachuba. Z tytułu dowiadujemy się, że w Warszawie doszło do 114 kolizji, a już z pierwszej linijki tekstu, że było ich 130. Nie dziwne, że było ich tak wiele, skoro samochody stały w Korkach przez wielkie "K". To musiały być Korki z prawdziwego zdarzenia! Jako korki te Korki wymienia pani z policji, a ona na pewno wie, co mówi.
Reporterki "Gazety" zagubiły się zupełnie w czasie i przestrzeni. Jedna czekała na tramwaj na stacji Pola Mokotowskie (w Warszawie nie ma takiej stacji). Druga już wczoraj, czyli w poniedziałek, pobiła swój rekord w środę, czyli jutro. W dodatku to nie był jedyny poniedziałkowy rekord jako padł w środę.

Reporter Marek Wiatrak nadjechał z Radomia i wjechał do Warszawy przez Dawidy ul. Baletowa od strony Dawidów. Kim był Baletow? Carskim generałem? Dzielnym bolszewikiem? Bohaterskim czerwonoarmiejcem? Czemu ma swoją ulicę w Dawidach od strony Dawidów?
Zaraz po fragmencie o tow. Baletowie dowiadujemy się o zjawisku, które sami określilibyśmy jako obstrukcję filozoficzną, a w tekście występuje pod bardziej poetyckim mianem "tez korek". Tez, hipotez i antytez.

Na koniec ciekawostka z zakresu elastycznych form zatrudnienia. Okazuje się, że niektórzy odpoczywają w dni robocze, a biorą wolne, żeby pojechać do roboty. Tak właśnie postanowił zrobić jeden z kierowców, którego już za bardzo zirytowało odpoczywanie wraz z innymi kierowcami. Zdecydował, że bierze wolne i jedzie do roboty!
Artykuł nadesłali Raffi i Ziomuś. Dziękujemy!